środa, 17 lipca 2013

Rozdział X: "Boże, całuj tak moją skórę, całuj każdy kawałek mojego ciała..."

Chłodne poranne powietrze przenikało przez sweter dziewczyny, powodując gęsią skórkę na jej rękach. Stała obok swojego ojca, patrząc, jak służący wnoszą jej bagaże do karocy. Zaprzężone do niej cztery czarne konie obgryzały nerwowo trawę. Rose i Angela stały z  boku, wpatrując się niepewnie w Lillian i próbując odgadnąć jej uczucia. Zielonooka, pochłonięta opowieścią Angeli o jej randce, nie myślała wcale o  swoim wyjeździe. Teraz jednak przygryzała nerwowo wargę. Bała się tak wielu rzeczy, że aż bolał ją brzuch z  nerwów. Opuścić królestwo. Z nim! Bez wsparcia Angeli czy Rose, Lill czuła się taka... bezbronna i zdana na samą siebie. Nagle kątem oka zauważyła postać, stającą obok niej. Brunetka odwróciła się w  tę stronę i stanęła oko w oko z Andre. Chłopak obdarzył ją szczerym uśmiechem, gdy ta z  przerażeniem cofnęła się o krok, wpadając na ojca. Szatyn chwycił jej dłoń i przyciągnął dziewczynę do siebie, tak, że znowu ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Ich palce splótł ze sobą na wysokości ich ramion.
     -Uważaj, księżniczko - wyszeptał do niej zmysłowym głosem, rozplatając ich dłonie - pięknie dziś wyglądasz - dodał, kłaniając się, i całując dziewczynę w rękę. Gdy się wyprostował, skinął głową do króla, po czy odszedł porozmawiać z   woźnicą. Lillian natychmiast dopadła Angela, odciągając ją na bok.
     -I jak, zestresowana?
     -Jeszcze jak. I to jeszcze onieśmielona... - powiedziała, spoglądając na czarnowłosego chłopaka, poklepującego teraz jednego z  koni - on jest taki... niesamowicie opanowany.
     -Prawda? A do tego zaskakujący. I miły, romantyczny, pomysłowy, inteligentny... - zaczęła wymieniać Angela, lecz za chwilę poczuła ból w boku, gdy łokieć Lillian wylądował między jej żebrami.
     -Ej, za co to...?
     -Ciicho - powiedziała do niej brunetka szeptem w  tej samej chwili, kiedy przeszedł obok nich szatyn, rzucając im rozbawione spojrzenie jego złotobrązowych oczu.
     -Myślisz, że mnie słyszał? - zapytała Angela, rumieniąc się -ale ze mnie idiotka!
Lillian nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy jakiś służący zawołał coś niezrozumiałego. Potem dziewczyny zauważyły, że Andre idzie pewnym krokiem w ich stronę. Brunetka zauważyła, jak pięknie szatyn wygląda w czerwonym, długim płaszczu, który ma na sobie. A pod nim biała, lniana koszula idealnie opinała jego mięśnie... Lillian poczuła ucisk w dolnych partiach brzucha. "weź się opanuj!" zganiła się w  myślach, chociaż jej wzrok wciąż śledził każdy idealne ruchy Andre.
     -Wyruszamy, księżniczko - powiedział do Lillian, kłaniając się i chwytając ją za dłoń, a  ta oblała się lekkim rumieńcem. Angela również zarumieniła się, przypominając sobie o wczorajszym spotkaniu. Chłopak skinął do niej głową z  uśmiechem, po czym chwycił Lillian w talii i razem poszli w  stronę karoty.
  Gdy dziewczyna pożegnała się z ojcem i siostrami, wsiedli wreszcie do pojazdu, który niemal natychmiast ruszył. W środku były dwie ławy wyściełane czerwonym materiałem. Iście królewsko. Gdy siedzieli już naprzeciw siebie, zielonooka próbowała powstrzymać nagłe łzy, jednak te po chwili i tak spłynęły po jej policzkach. Andre, widząc to, przestraszył się jej reakcją. Wyciągnął z kieszeni materiałową chustkę i delikatnie chwycił lewą dłonią jej podbródek.
    -Lillian... księżniczko, spójrz na mnie - powiedział do niej ciepło, a  gdy ta niepewnie podniosła wzrok, uśmiechnął się słodko. Był to taki piękny, chłopięcy uśmiech, że od razu poprawił brunetce nastrój. Andre tymczasem, trzymając w prawej ręce chustkę, osuszył delikatnie jej policzki z  łez.
    -Lillian... wystraszyłaś się mnie? - zapytał z  powagą, gdy skończył.
    -Co..? Nie! - zaprzeczyła szybko zielonooka, zdając sobie sprawę, jak źle chłopak zinterpretował jej łzy - ja po prostu po raz pierwszy oddalam się od mojego królestwa, ojca... od sióstr. Zostawiam to wszystko za sobą i po raz pierwszy jestem całkiem sama. Zawsze wszystko co mnie otaczało było proste, znane i przyjazne. Teraz nie wiem, czy odnajdę się w  miejscu, gdzie mnie wieziesz. Bez Angeli i Rose.
     -Oh, Lillian.. -powiedział chłopak, delikatnie wtapiając rękę w jej włosy, i zbliżając twarz. Wyglądało to trochę tak, jakby chciał dziewczynę pocałować, i ta trochę spanikowała. On chyba nie chce...? Jednak Andre zaczął dalej mówić - pozwól mi być teraz twoim przewodnikiem. Chciałbym, żebyś czuła się przy mnie pewnie - powiedziawszy to, chłopak odwrócił głowę do okna i wsparł ją na ręce, którą oparł łokciem na podłokietniku. Lillian wpatrywała się w  niego, w myślach wciąż powtarzając jego ostatnie słowa. "chciałbym, żebyś czuła się przy mnie pewnie".. Nagle, ni stąd ni zowąd, wciąż wpatrując się w  widoki za oknem, chłopak bąknął pod nosem:
     -Chciałbym cię teraz przytulić...
Zielonooka  spojrzała na niego ze zdumieniem. Czy on właśnie powiedział to, co powiedział? O matko! Lillian nie mogła pozbierać myśli. "Och, Andre, skoro tego chcesz, dlaczego tego nie zrobisz?"
  Brunetka otworzyła powoli oczy. Sama nie wiedziała, kiedy zasnęła, a teraz usilnie próbowała wrócić do rzeczywistości. "O Matko... jadę w jednej karocy z Andre!" doznała nagle olśnienia i szybko się wyprostowała. Gdy spała, prawie położyła się na całej ławce i teraz miała ogromną nadzieję, że nie mówiła nic przez sen lub chociaż nie chrapała. Spojrzała na Andre. Chłopak w tym samym czasie odwrócił wzrok od okna i spojrzał na nią pełnym ciepła wzrokiem.
   -Już wstałaś, księżniczko - raczej stwierdził, niż spytał - niedługo będziemy na miejscu, jeszcze jakieś pół godziny.
    -Uhh... przepraszam. Mam nadzieję, że w żaden sposób nie przeszkodziłam ci, gdy spałam... -bąknęła Lillian, mając na myśli wstydliwe dźwięki takie jak chrapanie.
    -Hmmm... szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś spał tak słodko jak ty - uśmiechnął się promiennie, a  dziewczyna oblała się rumieńcem.
   -Jak długo spałam?
   -Na tyle długo, żebym mógł wyobrażać sobie, co mógłbym zrobić z taką śpiącą księżniczką - zaśmiał się cicho Andre, studiując wzrokiem jej ciało. Jeśli wtedy Lilian była czerwona, to teraz pewnie przekroczyła limit koloru, jaki mogła osiągnąć skóra człowieka. "Boże... co sobie wyobrażać? Naprawdę myślał o mnie w TEN SPOSÓB?!" Zielonooka poczuła skurcz w podbrzuszu.
Andre... bez koszuli... jego twarz przy jej twarzy... a jego ręce na jej...
Lillian obudziła się z  fantazji, zawstydzona tym, co wyobrażała sobie o chłopaku, który siedział tuż obok niej. Ten jednak już odwrócił wzrok i znów wpatrywał się za okno.
   -A... Andre... - zaczęła wtedy dziewczyna, nerwowo mnąc brzeg sukienki.
   -Hmmm...? - odparł leniwie chłopak, spoglądając na nią.
   -Czy my będziemy spać w osobnych, czy... to znaczy czy dostanę swoje własne...
Chłopak patrzył z  rozbawieniem na rumieniącą się dziewczynę. Po chwili zaśmiał się i uklęknął przed Lillian. Zrobił to tak niespodziewanie, że ta aż drgnęła. Chwycił jej gorącą twarz w obie dłonie, tak delikatnie, że Lillian ledwo to poczuła. Wtedy chłopak zbliżył twarz do jej twarzy i oparł swoje chłodne czoło o jej, a  dziewczyna otwarła szeroko oczy.
   -Uwielbiam, jak tak się czerwienisz... - szepnął, po czym pocałował lekko jej nos i czoło. Jego usta były miękkie i przyjemnie chłodne, kontrastujące z  jej rozpaloną rumieńcem skórą. Gdy spojrzał dziewczynie w oczy, jej twarz wciąż trzymając w  dłoniach, ta miała w głowie tysiące myśli. Jedna z  nich była jednak nadrzędna, przeciskająca się raz za razem na wierzch innych, kotłujących się myśli. "BOŻE, CAŁUJ TAK MOJĄ SKÓRĘ, CAŁUJ KAŻDY KAWAŁEK MOJEGO CIAŁA.." po chwili jednak inna myśl zaczęła wydrażać się na wierzch. "To jest złe. Tego nie powinno być. Nie jest nawet moim narzeczonym." Andre wreszcie puścił jej twarz i znów usiadł jakby nigdy nic na swoje miejsce i zagłębił w  krajobrazach za oknem. Po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech. Spojrzał na Lillian, chwycił jej trochę trzęsącą się z nadmiaru wrażeń dłoń i powiedział:
   -Witaj w Leuenskey!
Dziewczyna spojrzała z  zaciekawieniem za okno i w tej chwili uszły z niej wszystkie negatywne emocje.
   -Tu jest... pięknie! - powiedziała z  zachwytem, widząc po swojej lewej niczym nie zmącony widok oceanu połyskującego w pełnym słońcu. Po prawej były piękne brukowane uliczki, przy których stały małe, białe domki. Każdy w oknach miał jakieś donice z  kwiatami, a  często parapety były tak długie, że stały tam na przykład dzbany ze szklankami, misy owoców czy wisiały na zewnątrz firanki! Andre, widząc zdziwione spojrzenie Lillian, wytłumaczył:
   -Rzadko pada tu deszcz, bo chmury znad oceanu porywane są przez prąd w kierunku zachodu. Mieszkańcom to nie przeszkadza, bo każdy ma swój własny ogródek, który nawadnia wodą z morza. Natomiast prawdziwe uprawy są przy zamku, tam, gdzie niestety dosyć często pada.. Dlatego głównym miejscem spotkań, wymian i sprzedaży są tu parapety. Jest to wręcz najważniejsza część domu. Nawet w moim zamku służba  ma takie parapety.
   -A gdzie jest ten zamek? - zapytała ze zdziwieniem Lillian, studiując obszar za domkami.
   -Tam - odparł Andre, wskazując na ocean. Dziewczyna spojrzała ze zdumieniem w  tamtą stronę i zauważyła wyspę a na niej zamek - trochę mniejszy od tego w  Trillingerze. Do wyspy prowadził długi most.
   -Wooow... - zachwycała się dziewczyna.
   -I to wszystko będzie wkrótce twoje - powiedział szatyn. Lillian spojrzała na niego ze zdziwieniem i lekkim niepokojem.
   -Co to znaczy? A Angela? Mnie jeszcze nawet nie poznałeś...
   -Lillian, ja wybrałem już dawno.
     Od początku chcę, żebyś to ty była moją żoną.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział IX: "Nie musisz przy mnie nikogo udawać, Angelo"

   -O..oczywiście, że nie zapomniałam - odpowiedziała Angela, rumieniąc się. Andre podszedł do niej, kłaniając się jej i całując zewnętrzną stronę dłoni. Ukłoniwszy się również pozostałym księżniczkom, rzekł:
   -Czy mogę jeszcze zamienić parę słów z królem na osobności?
Dziewczyny skinęły głowami, i wyszły  z  pokoju. Angela, wychodząc jako ostatnia, zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie plecami.
   -Ufff... - westchnęła, wachlując twarz dłonią - tak okropnie się przy nim stresuję i zupełnie nie wiem, co powiedzieć! Jak ja wytrzymam całe to spotkanie?
    -Angela, musisz tylko wyluzować - odpowiedziała Rose, chwytając ją za rękę i odciągając od drzwi. W tej samej chwili wrota otwarły się i wyszedł przez nie Andre.
    -Angelo, proszę cię ze mną - powiedział niskim głosem do niebieskookiej, wyciągając do niej dłoń w lekkim ukłonie, przymykając oczy i pochylając głowę do przodu. Rose szturchnęła Angelę, a ta niepewnie zrobiła krok w  stronę chłopaka i położyła swoją dłoń na jego. Andre podniósł wzrok na dziewczynę i wyprostował się.
    -Pięknie wyglądasz - powiedział na tyle cicho, by usłyszała go tylko Angela. Ta zarumieniła się i odwróciła  głowę - idziemy? -zapytał już głośniej, co spotkało się ze skinięciem głowy dziewczyny. Chłopak ukłonił się lekko pozostałym księżniczkom - Przyprowadzę waszą siostrę około 22.
"22?! Przecież to...sześć godzin! Co będziemy robić tyle czasu?" zaczęła panikować Angela. Andre pociągnął ją w  stronę tylnego wyjścia z zamku, które prowadziło do ogrodów królewskich. Gdy otworzył drzwi, zapytał:
    -Co byś chciała dzisiaj robić, Angelo?
    -N..nie wiem - odpowiedziała ze zmieszaniem blondynka, dając się kierować chłopakowi, który prowadził ją do części ogrodów różanych.
    -Cóż za niezdecydowanie, księżniczko - odparł chłopak z nutą rozbawienia w  głosie - czy osoba z  twoją pozycją nie powinna być bardziej sprecyzowana, Angelo?
     -Poddaję się twoim pomysłom - bąknęła dziewczyna niewyraźnie. Andre uśmiechnął się.
     -A więc czy szanownej pani spodoba się spacer po ogrodach zwieńczony kolacją na świeżym powietrzu?
     -T.. tak. Myślę, ze to mi odpowiada - odparła niebieskooka, na co chłopak zachichotał - c..co jest we mnie takiego śmiesznego?
Andre zatrzymał się i zwrócił twarz w stronę dziewczyny.
     -Nie musisz przy mnie nikogo udawać, Angelo. Po prostu czuj się sobą - powiedział, po czym ruszył dalej, pociągając blondynkę lekko za rękę. "nie musisz nikogo udawać? o co mu chodzi?" pomyślała Angela.   Podczas dalszej drogi panował milczenie, które dziewczynie wydawało się niezwykle niezręczne. Spojrzała ukradkiem na Andre. Jego spokojna twarz uświadomiła jej, że chłopak czuje się w tej ciszy swobodnie. Po chwili jednak przestała interesować się jego wyrazem twarzy, lecz zwróciła bardziej uwagę na rysy jego szczęki, pełne usta, i te oczy...
     -Co jest we mnie takiego ciekawego, Angelo? - zapytał Andre, a  dziewczyna oblała się rumieńcem. "Przyłapał mnie na tym, że się w  niego wpatrywałam jak jakaś idiotka! Boże, jaki wstyd!"
     -N.. nic takiego odparła.
     -Lubisz róże, księżniczko? - zapytał ni stąd ni zowąd.
     -Bardzo - powiedziała lekko rozmarzonym tonem Angela -gdy z Lillian byłyśmy młodsze o 11 lat, zawsze podkradałyśmy z ogrodów róże. Ja czerwone, Lillian białe, a  dla Rose przynosiłyśmy różowe. Była wtedy za mała, by biegać z nami - niebieskooka sama nie wiedziała, dlaczego nagle tak się otwarła przed Andre. Ten puścił nagle jej rękę. Angela pomyślała wtedy, że może speszyła go, jednak ten zaczął zrywać dla niej czerwone róże. Niebieskooka stała przy nim, nie wiedząc co robić czy powiedzieć. W końcu Andre odwrócił się do niej z bukietem kwiatów. Podarował jej go z chłopięcym uśmiechem, który tak pięknie wyglądał na jego twarzy, że blondynka aż westchnęła. Wyciągnęła rękę po róże.
     -Dzie.. dziękuję. Nie musiałeś... skaleczyłeś się - powiedziała, zauważając kropelkę krwi, która pojawiła się na palcu chłopaka. Ten oblizał go, mówiąc:
     -Tak się zdarza, że róże mają kolce.
Nagle Angelę napadła dziwna ochota podmuchać go w palec, tak, jak to zwykle robiła ich mama gdy się skaleczyły. Potrząsnęła głową, odrzucając to dziwne uczucie. Chłopak jednak, jakby odgadując jej myśli, chwycił jej rękę i położył na niej tą, na której było skaleczenie.
     -Mogłabyś..?
Ta ze zmieszaniem wzięła jego rękę i dmuchnęła na ranę. Chłopak zachichotał.
     -To takie głupie..
     -Wiem - powiedziała z zawstydzeniem Angela, uśmiechając się. Andre chwycił w  jedną dłoń jej podbródek.
     -Ale przestało boleć - powiedział z uśmiechem na ustach. Chwilę patrzyli sobie w oczy, aż chłopak puścił jej podbródek. Angela zauważyła, że zaczyna się zachód słońca. Andre chwycił ją za dłoń i zaprowadził nad fontannę.  Usiedli na murku wokół niej i oglądali w  milczeniu, jak słońce chowa się za horyzontem.
    -Zachody słońca są piękne. Podobają ci się, Angelo?
    -Mhmm - mruknęła niebieskooka, przymykając powieki.
    -Nie zasypiaj mi tutaj, księżniczko. Mamy jeszcze coś do zrobienia.
Siedzieli na murku jeszcze jakieś 10 minut, chociaż słońce zaszło już jakiś czas temu.
    -Dzisiaj jest pełnia - przerwał dziesięciominutową ciszę Andre, wskazując ruchem głowy na księżyc. Jego tarcza oświetlała ich twarze, gdy wpatrywali się w niego. Angela poczuła, jak nikły podmuch wiatru smaga jej twarz i usłyszała cichą muzykę. Rozejrzała się, zdziwiona, a dźwięk się nasilił, chociaż nic nie zauważyła. Odgłos wciąż przybierał na sile, aż dziewczyna rozpoznała, że to wygrywana na skrzypcach powolna melodia.
    -Co to.. - odwróciła się w stronę Andre, jednak go tam nie było.
    -Zatańczysz ze mną? - Angela aż podskoczyła, gdy usłyszała przed sobą szept chłopaka. Odwróciła twarz i jej nos znalazł się kilka milimetrów przed nosem Andre. Zmieszana, odsunęła trochę twarz.
    -A...ale ja nie potrafię... tak wolnego...
Chłopak nachylił się i zaczął zdejmować dziewczynie buty.
    -C..co ty robisz? - zapytała  zszokowana dziewczyna. Andre nie odpowiedział. Gdy skończył zdejmować jej buty, wstał  chwycił ją za obie ręce.
    -A teraz... hop! - powiedział, podciągając ją. Nagle Angela zorientowała się, że stoi gołymi stopami na butach chłopaka. Chciała z niego zejść, ten jednak przytrzymał ją w talii. Zaczął kołysać się  w rytm melodii. Położył jedną rękę dziewczyny na swoim ramieniu, a  potem splótł ich dłonie. Dziewczyna sięgała głową do jego podbródka, przez co była wtulona w  jego barki. Czuła się niekomfortowo w tej sytuacji, i jednocześnie onieśmielona bliskością chłopaka.
    -Angela. Odpręż się - powiedział stanowczo chłopak. Po chwili niebieskooka rozluźniła się i dała ponieść muzyce. Zapach chłopaka usypiał ją.
  Angela i Andre tańczyli około godziny. Wreszcie skończyli, a  chłopak chwycił obie dłonie dziewczyny i ucałował ich zewnętrzną stronę.
     -Jesteś głodna? - zapytał troskliwie, sadzając ją na murki i pochylając się, by założyć jej buty.
     -Prawdę mówiąc umieram z  głodu - odparła niebieskooka.
Chłopak założył jej buty i wyciągnął do niej rękę.
     -W takim razie zapraszam na kolację.
Ruszyli w  stronę białej altanki. Gdy Angela ją zobaczyła, aż westchnęła z  zachwytu. Altana udekorowana była lampionami zwisającymi na sznurkach z daszku. Pośrodku altany stał okrągły stolik z czerwonym obrusem i dwa krzesła z  ciemnego drewna. Na stole dwa talerze z  zestawem sztućców i róże w wazonie. Chłopak zaprowadził blondynkę do środka i odsunął jej krzesło, by mogła usiąść przy stoliku, po czym sam zajął miejsce po jego drugiej stronie. Po chwili Angela zauważyła mężczyznę, niosącego im danie ukryte pod srebrnym przykryciem. Postawił je na stole, życząc smacznego, po czym ukłonił się i oddalił. Andre chwycił za przykrywę i podniósł ją.
    -Mam nadzieję, że lubisz homara - zwrócił się do dziewczyny - bo ja osobiście uwielbiam owoce morza.
    -Hmmm... szczerze mówiąc, to nigdy go nie jadłam.
    -Naprawdę? - chłopak otworzył szeroko oczy - cóż, musimy to nadrobić. Jedzenie homara to nie lada sztuka. Pokażę ci, jak to się robi.
Dalszy czas upłynął im na jedzeniu kolacji, co Angeli szło opornie, chociaż homar bardzo jej zasmakował. Później Andre wypytywał ją trochę o różne rzeczy, by lepiej poznać dziewczynę. Gdy powoli zbliżała się 22,  chłopak rzekł:
    -Angelo... chyba musimy już iść. Obiecałem twoim siostrom, że odprowadzę cię o dziesiątej.
    -Och.. już? - niebieskooka z  zaskoczeniem stwierdziła, że bardzo szybko przeleciał jej czas spędzony z  Andre.
     -Niestety - odparł szatyn, podchodząc do jej krzesła i zakładając na dziewczynę swoje okrycie. Chwycił Angelę za rękę i poszli w stronę zamku, w którym powoli gasły światła w  oknach. Gdy doszli do zamku, Andre otworzył drzwi, a kilka osób spojrzało na nich z  zaskoczeniem. Zobaczywszy jednak, że to oni, kłaniali się tylko nisko i wracali do swoich zajęć. Wreszcie chłopak i dziewczyna doszli do sypialni dziewczyn.
    -Może wejdziesz...? - zapytała Angela, gdyż naprawdę nie chciała rozstawać się z  chłopakiem. Andre zaśmiał się cicho.
    -Widzę, Angelo, że już nie jesteś taka niezdecydowana jak na początku. No no, zapraszać mnie o tej godzinie do swojej sypialni...
Angela cała oblała się rumieńcem.
    -Co?! Nie, nie, przecież mi nie o to chodziło! Ja wcale... - zamilkła, kiedy chłopak musnął ustami jej policzek.
     -Dobranoc, księżniczko - rzucił do niej Andre i ukłonił się. Dziewczyna zauważyła, że chłopak próbuje ukryć rozbawienie.
     -Dobranoc, Andre - odpowiedziała, uśmiechając się pod nosem. Po chwili zauważyła, że wciąż ma na sobie jego okrycie - Andre, to twoje - powiedziała, podając mu jego część garderoby, ten jednak cofnął jej rękę.
     -Zatrzymaj to, jeszcze się spotkamy.
 Chłopak odwrócił się i odszedł. Angela jeszcze chwilę wpatrywała się w niego, po czym otworzyła drzwi do sypialni.
     -Auuu!
Lillian i Rose siedziały na podłodze tuż przy drzwiach, pocierając głowy. Angela spojrzała na nie z  góry.
     -Podsłuchiwałyście, co?
     -I tak nic nie było słychać... -bąknęła Rose, rozmasowując sobie czoło, które miało przed chwilą bliskie spotkanie z  drzwiami.
     -Dalej, na co czekasz?! -wtrąciła się Lillian - opowiadaj, jak było?
Angela uśmiechnęła się pod nosem.
     -Było... dobrze.
Z rozbawieniem obserwowała emocje rysujące się na twarzach sióstr.
     -Jak to: dobrze?!
     -Co to ma znaczyć?!
     -A szczegóły?!
     -Tylko DOBRZE?!
Angela zaśmiała się, na co siostry spojrzały na nią ze zdziwieniem.
      -Żartowałam. Było NIESAMOWICIE, obłędnie, wspaniale! - powiedziała, a  Lillian i Rose aż zaświeciły się oczy z  podniecenia.
      -Nooo? -odezwała się zielonooka zachęcająco.
      -Ehhh, dobra, opowiem wam. A więc najpierw zapytał co bym chciała robić, a ja na to...