czwartek, 30 maja 2013

Rozdział V: " Przywitał się z każdą z osobna, ukazując śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu"

 Angela odpoczywała w łóżku jeszcze cały dzień. Lillian i Rose umilały jej jakoś czas, opowiadając o wydarzeniach z czasu, kiedy była w  śpiączce. Gdy doszły do ich nocnej wyprawy, zacięły się. Rose odciągnęła brunetkę na bok.
   -Nie mówmy jej tego, lepiej, dobrze?
   -Dlaczego? - zapytała ze zdziwieniem Lillian
   -Po co ją niepotrzebnie straszyć?
   -Dobra już, dobra - machnęła ręką zielonooka - chociaż bardzo mnie ciekawi, co to mogło być...
   -Mnie to raczej przeraża - odparła Rose, spoglądając na Angelę, która rozmawiała teraz ze służącą. Dziewczyny podeszły do niej.
   -Co jest grane? - zapytała Angela, widząc zbliżające się dziewczyny.
   -Nic - odparły siostry - o co chodziło? - zapytała Rose, wskazując na służącą, która właśnie wychodziła - Wiesz już, kiedy wyjdziesz?
   -Jutro już idę normalnie na śniadanie z  wami - powiedziała Angela - i dobrze, mam dosyć siedzenia tutaj. Wtedy do sali ktoś zapukał a po chwili weszli do niej król i Andre. Lillian natychmiast znieruchomiała, Angela, ku rozbawieniu Rose, szybko zakryła się kołdrą, ponieważ była w samej koszuli nocnej.
   -Jak się czujesz, Angela? - zapytał ojciec, stając nad jej łóżkiem.
   -Dobrze - odpowiedziała dziewczyna, zerkając jednak co chwilę na Andre. Ten niestety wciąż stał z dala od nich. Król zamienił z dziewczynami jeszcze kilka słów, po czym wyszedł. Andre natomiast stanął prosto i powoli podszedł do dziewczyn. Przywitał się z każdą z osobna, ukazując śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu.
   -Jak się czujesz, moja księżniczko? - zapytał, chwytając Angelę za rękę. Ta zaniemówiła, wpatrując się w jego oczy. Chłopak, nie czekając długo, powiedział:
   -Mam nadzieję, że na tyle dobrze, by spotkać się ze mną jutro. Tak jak wcześniej ustalaliśmy, o 16 w ogrodach królewskich - powiedziawszy to, pocałował Angelę w dłoń. Ukłonił się Lillian i Rose, po czym wyszedł.

Lillian i Rose natychmiast dopadły do Angeli, obsypując ją pytaniami
   -Pójdziesz? O czym będziecie rozmawiać?
   -Jesteś pewna? Może lepiej się wykuruj!
   -O matko, był taki świetny jak podszedł i zaczął to mówić...
   -Ubierzesz się znowu w  tę piękną sukienkę?
 Angela promieniała a cała frustracja i nuda nagle odpłynęły. Tym razem spotka się z  Nim, na pewno!
   -Wiecie, on jest taki wrażliwy.... - zaczęła nagle, a  Rose spojrzała na nią ze zdziwieniem
   -Po czym to oceniłaś? Wiesz, że zapytał, jak się czujesz, nie znaczy...
   -Nie, nie! -zaprzeczyła szybko Angela - po tym jak zemdlałam raz chyba się... przebudziłam - powiedziawszy to wzięła głęboki wdech, a siostry spojrzały na nią z  wyczekiwaniem - nie mogłam się poruszyć, lecz rozwarłam lekko oczy. Słyszałam męski szloch... spojrzałam kątem oka w  miejsce z  którego dochodził... To musiał być Andre!
   -O matko, płakał nad twoim łóżkiem! - Lillian otworzyła szeroko buzię ze zdziwieniem - on jest w  tobie zakochany!
   -Nie, no co ty...
   -Mówię poważnie! W końcu to z  tobą chciał się spotkać jako pierwszą - zielonooka uściskała siostrę - uuu, to takie słodkie! Nie mówię,że nie jestem zazdrosna, ale cieszę się twoim szczęściem.
Wtedy do pokoju weszła Oriana, wzywając Lillian i Rose na kolację. Te pożegnały się z siostrą i,  obiecawszy jej, że przyjdą po nią na śniadanie, wyszły z  sali szpitalnej.
 W jadalni Lillian była jakby nieprzytomna. Gdy po raz drugi włożyła do ust widelec, z którego spadł kawałek smażonej cielęciny, Rose nie wytrzymała.
   -Lillian... Lill! Co ci jest?
 Brunetka spojrzała tępym wzrokiem na siostrę
   -LILL!!! -Wrzasnęła blondynka, aż spojrzały się na nią dwie służące. Lillian potrząsnęła głową
   -Ahh... tak, tak. Myślałam po prostu o tym czymś... co zobaczyłyśmy wtedy. Czy możliwe, że był to Andre?
Rose zamarła z otwartą buzią i widelcem w  połowie drogi do ust. Odłożyła go na talerz.
   -Faktycznie, możesz mieć rację! Chociaż... przyznasz, że to, co widziałyśmy nie przypominało człowieka.
Lillian pomyślała przez chwilę.
   -Wiesz... było ciemno, poza tym mógł na tym łóżku siedzieć skulony. Ale po co?
Rose wstała z  krzesła i chwyciła siostrę za rękę.
   -Będziesz to jeść?
   -Nie... ale... -zaczęła zdziwiona brunetka, gdy została pociągnięta przez Rose do drzwi. Gdy wybiegły z sali jadalnej, Lillian zapytała siostry:
   -Rose, gdzie my biegniemy?
   -Jest tylko jeden sposób, by sprawdzić, czy był to Andre. Zapytamy go!
   -CO? - wrzasnęła brunetka, próbując się opierać. - Nie! Nie chcę! Rose, NIEEE!!!
Blondynka zaśmiała się szczerym śmiechem, przyspieszając. Służące mijane przez dwie siostry, przystawały, próbując je zatrzymać. Te jednak omijały je zręcznie, kierując się w stronę pokoju gościnnego.
    -Rose, proszę, ja nie chcęęęę!
______________________________________________________
Sorki, że tak długo nie było kolejnego posta, problemy z  netem. Mam nadzieję, że uda mi się to nadrobić ;D A więc czy tym... czymś był po prostu Andre?! Ten, z którym spotka się Angela? Jak jej pójdzie? Jeszcze dużo będzie się działo...

sobota, 25 maja 2013

Rozdział IV: "Jej głęboki oddech wskazywał na to, że zasnęła"

  Dziewczyny szły ze spuszczonymi głowami. Wiedziały, że mają niezłe tarapaty. Oriana ze zdenerwowaną miną prowadziła je z powrotem do sypialni. Zszokowanie sióstr powoli ustępowało miejsca przeświadczeniu, że wpadły w niezłe tarapaty. Gdy tak bez słowa doszły we trzy do sali sypialnej, dziewczyny niemrawo przeprosiły Orianę, po czym wemknęły się do pokoju.
   -Lillian... mogę spać dzisiaj z  tobą w  łóżku? -zapytała niepewnie, na co brunetka, siląc się na uśmiech, skinęła głową. Gdy siostry położyły się razem, Rose zapytała:
   -Co to było?
   -Nie mam pojęcia. Ale nie mogę znieść myśli, że to ciągle tam jest, przy naszej siostrze! Może siedzi teraz na jej łóżku, dotyka w ciemności jej twarzy, wpatruje się w  nią tak jak w  nas...
   -Przestań! - krzyknęła blondynka - to przerażające!
   -Po prostu ta wizja pojawia mi się cały czas przed oczami i to jest tak straszne, że chce mi się płakać -szepnęła cicho Lillian.
   -Ale najdziwniejsze jest to, że to coś zniknęło zaraz po tym, gdy Oriana z innymi wbiegli do sali.
   -A'propos Oriany... musimy się przygotować na poważne konsekwencje.
   -Nie chcę teraz o tym myśleć - powiedziała smutno Rose. Lillian wzięła głęboki oddech i zaczęła:
   -"Gdzieś w innym świecie, odległej przestrzeni
      zaczarowany diament kolorem się mieni.
      Powiadają legendy, że ten, kto go znajdzie
      choć zawsze bez serca, pokocha otwarcie.
      A w pewnym królestwie
      bez nazwy krainie,
      Rządził król tyran
      Co z okrucieństwa słynie.
      Miłości nigdy on nie zaznał
      urody żadnej pannie nie przyznał.
      Nie dla króla, twierdził
      uczucia, sympatia
      sercem jego rządziła apatia.
      Służba jego przeto
      by pomóc swemu panu
      szukać poczęła
      mieniącego talizmanu.
      po latach wielu diament zdobyli
      samego króla tym darem ucieszyli.
      Gdy spojrzał ich władca
      na diament mieniący bezdennością
      jego serce zapałało ogromną miłością.
      pokochał król pewną osobę
      co królem była.
      W bez nazwy królestwie od zawsze rządziła.
      Pokochał król siebie samego
      I ta miłość mu wystarczyła.
     Tak historia ta
      Dobrze się zakończyła"
Lillian spojrzała na siostrę. Jej głęboki oddech wskazywał na to, że zasnęła. Po chwili brunetkę też dopadło znużenie. Nie minęło dużo czasu, gdy obydwie spały w najlepsze.
  ***
 Służąca weszła do sypialni i podeszła do łóżek dziewczyn. Obudziła Rose, po czym wstała również Lillian. Oriana uważała to za bardzo dziwne. Nawet jeśli wchodziła do sypialni bardzo cicho, to i tak bo obudzeniu przez nią jednej z dziewczyn, budziły się pozostałe. Siostry same nie potrafiły tego wyjaśnić. Tak po prostu było.
   -Tata jest bardzo zły? - zapytała Lillian, nawiązując do wydarzenia z  nocy.
   -Nie, panienko. Twierdzi, że nie będzie karał was za to, że chciałyście zobaczyć siostrę. Chociaż jest zawiedziony tym, że nie słuchacie jego rozkazów.
 Dziewczyny odetchnęły z ulgą. Nagle Rose przypomniała sobie o dziwnej postaci i spojrzała znacząco na Lillian. Ta od razu zorientowała się, o co chodzi siostrze.
   -Oriana... czy tam... był ktoś jeszcze? - zapytała brunetka, z napięciem czekając na odpowiedź. Służąca spojrzała na nią ze zdziwieniem.
   -Co przez to rozumiesz?
   -No... czy w  nocy był ktoś przy Angeli? 
   -Nie, a po co?
   -A nie widziałaś nikogo oprócz nas, gdy weszłaś do Sali Szpitalnej?
   -Panienko, co ty opowiadasz? - zapytała z przestrachem Oriana, kładąc jej rękę na czole - dobrze się czujesz? Mam nadzieję, że nie złapałaś nic od siostry?
   -Nieee, tylko... - próbowała wykręcić się Lillian - uważam, że powinien ktoś tam być w  nocy, w  razie, gdyby się obudziła. Żeby się nie wystraszyła, że jest sama, albo coś...
   -Hmmm... w  sumie to dobry pomysł - przyznała jej rację służąca - porozmawiam o tym z Drianą. A teraz ubierajcie się i zejdźcie na śniadanie.
Dziewczyny wstały a Oriana pomogła im się ubrać, po czym uczesała każdą z  nich. Gdy były gotowe, zeszły na dół do jadalni. O dziwo dziewczyny miały dzisiaj dobre humory. Usiadły z uśmiechami do śniadania. 
   -Rose... co ci się śniło?
   -Magiczny diament - odpowiedziała z  uśmiechem siostrze blondynka.
Dziewczyny zanurzyły się w dłuższej rozmowie, gdy nagle drzwi rozwarły się z  hukiem. Stał w nich zdyszany mężczyzna. Miał szeroko otwarte oczy. W końcu się odezwał. Dwa słowa wystarczyły, by dziewczyny natychmiast wybiegły z jadalni.
   -Obudziła się!
 Dziewczyny pędziły korytarzem, co chwilę wpadając na kogoś. Był duży ruch. Wszyscy już wiedzieli. Rose powoli traciła prędkość, ale Lillian ponagliła ją i chwyciła za rękę.
 Oriana siedziała z ogromnym poczuciem ulgi na łóżku Angeli, gładząc jej dłoń. Wtem do sali wbiegły zadyszane siostry. Lillian i Rose trzymały się za ręce i ze łzami szczęścia wpatrywały się w  siostrę.
   -Panienki, nie stójcie w  progu, podejdźcie do niej! - powiedziała Oriana, próbując nie okazać wzruszenia ich siostrzaną miłością. Dziewczyny stanęły nad łóżkiem siostry.
   -Jak się czujesz? - zapytała niepewnie Rose, chwytając siostrę za drugą dłoń.
   -Nieźle - odpowiedziała z  uśmiechem Angela - szkoda, że nie spotkałam się z Andre. Pewnie już pojechał, prawda? Nie wiem nawet, ile czasu byłam nieprzytomna...
   -Prawie dobę - odparła Lillian.
   -Naprawdę? - ze zdziwieniem zapytała niebieskooka - czuję się, jakbym była nieprzytomna przynajmniej tydzień!
   -Dlaczego? 
   -Jestem taka głodna!
   -Ty zawsze jesteś głodna - stwierdziła z  powagą brunetka.
Po chwili Angela nagle zaczęła chichotać pod nosem. Lillian spojrzała na nią zdziwiona, lecz Rose również zaczęła cicho się śmiać. Chichot Angeli przerodził się w głośny śmiech, przez co Lillian również nie wytrzymała i po chwili wszystkie trzy śmiały się histerycznym śmiechem, przytulając się do siebie. Po policzkach spływały im łzy.
Oriana widząc to podeszła przerażona do służącej - opiekunki Angeli w  Sali Szpitalnej.
   -Czy z  nimi wszystko gra? - zapytała z niepokojem.
Kobieta zaśmiała się.
   -Może tak, może nie. Kto je zrozumie!
____________________________________________________
Nareszcie taki happy end. Obudziła się! Ale, ale... wciąż nie wiadomo czym było to COŚ!  Dziś bardzo krótki post, ale większość czasu zajęło mi wymyślanie tego wiersza <..arghhh...>

środa, 22 maja 2013

Rozdział III: "delikatnie podniósł jej podbródek i spojrzał dziewczynie w oczy"

   Była szesnasta, kiedy ktoś zapukał do pokoju dziewczyn, budząc je. Zaspana Rose przetarła oczy, Lillian natomiast podeszła szybko do drzwi. Gdy je otworzyła, zamarła.
   -Witajcie - powiedział szatyn, kłaniając się i całując rękę Lillian. Gdy Rose podeszła do nich, ucałował również jej dłoń - słyszałem już, co się stało z waszą siostrą. Przyszedłem złożyć wam kondolencje z  tego powodu. Jak się czujecie?
   -Najgorsze jest to, że nie wiemy co jej jest - powiedziała smutno Rose. Lillian, wpatrując się w Andre nie mogła wykrztusić ani słowa.
    -Najgorsza jest ta niepewność - odpowiedział ze zrozumieniem Andre - mam jednak głęboką nadzieję, że wasza siostra z tego wyjdzie.
    -My też mamy taką nadzieję - odparła Rose.
Szatyn stał jeszcze chwilę w  drzwiach, głęboko zamyślony. Wyraźnie chciał coś powiedzieć. W końcu zapytał:
    -Wiem, że ta propozycja może być daleko nie na miejscu, ale... mój kraj bardzo mnie potrzebuje a ja przyjechałem tu zaledwie na pięć dni. Nie chciałbym wyjeżdżać stąd nie poznawszy żadnej z was. Czy mógłbym spotkać się z Tobą jutro o 16? - zwrócił się do Lillian głęboko wpatrując się w  jej oczy - bardzo możliwe, że wasza siostra odzyska przytomność po tym czasie i spotkam się z nią po Tobie. Co ty na to?
Lillian wpatrywała się w niego z przejęciem. Serce krzyczało "Tak, tak, tak! Powiedz TAK idiotko, nad czym ty się zastanawiasz?!". Spojrzała na Rose i jej karcący, zawiedziony wzrok powiedział jej wszystko. Nie może tego zrobić. Z trudem wyjąkała:
    -Niestety... obawiam się, że to nie najlepszy pomysł.. nie mogłabym bawić się kiedy ona walczy o życie... przepraszam - ostatnie słowo powiedziała szeptem, opuszczając wzrok. Szatyn chwycił jedną ręką jej prawą dłoń, drugą zaś delikatnie podniósł jej podbródek i spojrzał dziewczynie w  oczy
    -Nie, to ja przepraszam. To naprawdę była bardzo niemoralna propozycja. Przyjadę kiedy indziej. Proszę, abyś się nie obwiniała -powiedziawszy to puścił jej dłoń, ukłonił się i wyszedł bez słowa, zamykając za sobą drzwi. Po policzkach Lillian pociekły łzy. Rose bez słowa przytuliła ją i tkwiły w tej pozycji dłuższą chwilę. Miały na to czas. W związku z wypadkiem Angeli, wszystkie ich zajęcia odwołano.
   ***
 Rose i Lillian pierwszy raz od bardzo długiego czasu jadły kolację z ojcem.
    -...najprawdopodobniej jakiś wirus -król tłumaczył dziewczynom, co mogło przydarzyć się ich siostrze - poza tym była zdenerwowana spotkaniem z  księciem Andre... tak, myślę, że to bardzo prawdopodobne - król zauważył smutne miny dziewczyn. Ich talerze były puste. Mężczyzna westchnął - może lepiej idźcie. To był dla was długi dzień.
 Dziewczyny podziękowały więc i poszły do sypialni w nie najlepszych humorach.
  ***
   -Myślisz, że to najlepszy pomysł? -szepnęła Rose do Lillian, która właśnie zapalała drugą świecę dla siostry. Nikły płomień oświetlał ich twarze w tajemniczy sposób, tańcząc i rzucając nienaturalne cienie. Było około drugiej w  nocy.
    -Co się może stać? - zapytała Lillian - wszyscy teraz śpią, przebiegniemy po cichu i za chwilę będziemy w sali szpitalnej.
    -Za chwilę? Angela leży po drugiej stronie zamku!
    -No cóż, chyba mamy prawo zobaczyć naszą siostrę
    -Ale tata i Oriana mówili...
    -...Że lepiej, żebyśmy nie widziały siostry w  tym stanie i nie zbliżały się do niej, by nie stało nam się to co jej. Wiem przecież. Ale w sumie złapałam ją gdy upadała i nic mi nie jest.
Rose westchnęła, chwytając świecę zapaloną przez Lillian.
     -Dobra, ale jak tata się dowie....
 Drzwi skrzypnęły cicho. dziewczyny nerwowo spojrzały po sobie, po czym oświetliły świecami korytarz.
     -Nikogo nie ma, chodźmy!
Dziewczyny biegły na boso, by nie robić hałasu. Posadzka była nieprzyjemnie chłodna. Zbliżając się do zakrętu, zwolniły. Rose podała swoją świecę Lillian i sama podeszła bliżej. Zerknęła przez ścianę, jednak ciemność była tak przenikliwa, że nic nie widziała. Po chwili jednak usłyszała jakieś kroki. Z przerażeniem zrobiła do Lillian gest ręką sugerujący, że ma się cofnąć. Nikt nie może zauważyć blasku świec.
Nasłuchiwała jeszcze przez chwilę, ale odgłos kroków ucichł. Nagle podskoczyła, gdy ktoś trzasnął drzwiami. Odczekała jeszcze chwilę, po czym przywołała do siebie brunetkę. Chwyciła od niej świecę i, upewniwszy się jeszcze raz, że są bezpieczne, ruszyła na przód a zaraz za nią Lillian.
   Szły po chłodnych korytarzach, co chwilę wykonując te same czynności, gdy pojawiał się kolejny zakręt. A było ich tak wiele, że zapewne zgubiłyby się, gdyby nie znały tak dobrze zamku. W końcu doszły do dużych drzwi z jasnego drewna. Lillian nacisnęła mosiężną klamkę i siłą pchnęła do przodu ogromne wrota. Była to duża sala z szeregiem łóżek. W ostatnim z nich zasłonięte były białe kurtyny. Dziewczyny podeszły tam po cichu. Nie bez strachu rozsunęły powoli materiał. 
   Dziewczyny aż zaczerpnęły głośno haust powietrza, zobaczywszy swoją siostrę. Była blada jak ściana z ciemnymi obwódkami wokół oczu. Jej policzki były zapadnięte, jakby nie jadła od kilku dni. W blasku świec wyglądała wręcz upiornie. Lillian i Rose nie miały odwagi podejść do Angeli. Mimo, że była ich siostrą - już nie wyglądała jak ona. Wyglądała, jak ktoś, kto już... już... pożegnał się z życiem. Widocznie obie siostry doznały tego samego wrażenia, bo Lillian potrząsnęła głową, odpędzając od siebie tę myśl, a Rose zatrzęsła się i przeszły ją niemiłe dreszcze.
     -Może już chodźmy... -zapytała niepewnie Rose, pociągając brunetkę za rękaw.
     -AAAAA!!! -wrzasnęła nagle z przerażeniem Lillian, odwracając się gwałtownie. Przestraszona Rose natychmiast zapytała:
     -Lillian, co się stało?!
Zielonooka spojrzała na nią przerażonym wzrokiem.
   -Ktoś...coś... przeszło obok mnie! Poczułam, jak poruszyło się przy moich nogach!
Rose skierowała blask świecy w  miejsce, któremu zaczęła przypatrywać się siostra. Przez chwilę nie widziały nic. Nagle, ku swojemu przerażeniu, zauważyły niewyraźny zarys na jednym z łóżek. Z paniką wpatrywały się w niego, nie będąc w  stanie się poruszyć. Postać nie ruszała się, ale dziewczyny czuły na sobie jej wzrok. Wpatrywała się w nie. W zupełnej ciszy czuły coś jakby oddech tego... czegoś. Po chwili zarys ...
poruszył się!
Dziewczyny wrzasnęły z przerażeniem, i nagle drzwi rozwarły się z  hukiem.
   Stała w nich Oriana, jakiś służący i opiekunka Angeli z sali szpitalnej. Trzymali w  rękach pochodnie.
    -CO WY TUTAJ ROBICIE?! - wrzasnął służący. Dziewczyny jednak wciąż wpatrywały się, oniemiałe, na jedno łóżko.
 Dziwna postać zniknęła.
____________________________________________________________________
Aaarg, tym razem trochę strasznie, chcę wiedzieć czy wyszło mi chociaż trochę budowanie napięcia? Przestraszył się ktokolwiek? Poprzedni post był jednak krótszy od pierwszego, nie wiem czemu mi się wydawało, że dłuższy O.o Teraz mi się wydaje, że ten jest najdłuższy, ale już nic nie mówię XD.

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział II: "Zimne krople spływały po jej porcelanowej skórze"

Dziewczyny stały jeszcze przez chwilę nieruchomo. Po tym, jak ich ojciec kazał im opuścić pokój, bo chciał porozmawiać jeszcze z Andre, miały zamiar iść na śniadanie. Po stresującej sytuacji wrócił im apetyt.
   -Haaaloo! - powiedziała powoli Rose, machając ręką przed twarzami sióstr - Ej, co jest z wami? Jeszcze pół godziny temu rozpaczałyście, a  teraz robicie maślane oczy do tego gościa?
   -Nie rozumiesz tego - zaczęła tłumaczyć się Lillian - spodziewałam się raczej kogoś... w  bardziej podeszłym wieku. A on jest taki młody i... śliczny - westchnęła brunetka, na co Rose prychnęła z pogardą.
   -Zachowujecie się śmiesznie. Nawet go nie znacie.
   -Tylko nam zazdrościsz - stwierdziła nagle Angela.
   -Zazdroszczę? A czego?
   -Tego, że ty jesteś wykluczona. Pamiętasz? Tata sam mówił, że będzie wydawać nas za mąż od 14 roku życia. Ja się więc już łapię. A ty ile masz...? - zapytała z przekąsem.
   -13, no i co z tego? Nie jestem zazdrosna, po prostu nie wie co w  nim widzicie. Ale jeżeli on jest dla was ważniejszy od tego, żebyśmy były razem, to proszę bardzo - powiedziała z  rezygnacją Rose, po czym odeszła w  stronę jadalni. Lillian westchnęła.
   -Idziemy na śniadanie?
 ***
  Dziewczyny, zapomniawszy już o poprzednim spięciu, wyszły razem nad fontannę. Była ona położona pośrodku pierwszego ogrodu królewskiego. Siostry lubiły przychodzić tam, by schłodzić się kroplami rozpryskującej się wody. Tym razem jak zwykle usiadły na murku fontanny i przez chwilę milczały z  zamkniętymi oczami, wsłuchane w  szum wody i śpiew ptaków.
   -Angela...- jako pierwsza odezwała się Lillian, siadając prosto i otwierając oczy - nie stresujesz się?
   -Hmm...? - mruknęła zaspanym głosem niebieskooka, nie wiedząc, o co chodzi brunetce.
   -No, całym tym spotkaniem z Andre.
   -Och, rzeczywiście! - powiedziała głośno, energicznie wstając i otwierając szeroko oczy.
   -Naprawdę?! Już zdążyłaś zapomnieć?! - zapytała z niedowierzaniem Rose.
   -Nie, po prostu... gdy patrzyłam w jego oczy... nie wiedziałam nawet co mówi... to było jak sen!
   -A więc, co zamierzasz zrobić?
   -Matko... nie wiem! Sam na sam z nim, tyle czasu... o czym będziemy rozmawiać?!
   -Uspokój się! - powiedziała Rose, wstając i chwytając Angelę za ramiona.
W chwili, gdy to mówiła, ujrzały służącego idącego szybko w  ich kierunku. Lillian natychmiast wstała.
   -Och, no tak! Poranna modlitwa! -uświadomiła sobie nagle, po czym zwróciła się do sióstr - obyśmy zdołały przekonać panią Sillian, by nie mówiła o tym tacie..!
Kiedy służący już chciał krzyknąć do księżniczek, że są spóźnione na modlitwę, te właśnie przebiegły obok niego, krzycząc tylko "już biegniemy! Proszę nie mówić tacie..!". Mężczyzna uśmiechnął się z  pobłażaniem i wrócił do swoich prac.
 ***
   -Powie tacie, prawda?
   -Żartujesz sobie! Ona nienawidzi spóźnień, i za nami też nie przepada. Podpadłyśmy jej.
   -Świetnie, tata będzie baardzo zły.
Lillian i Rose rozmawiały w sali wypoczynkowej, w czasie gdy Angela siedziała w  przebieralni od godziny.
   -Biedactwo, nieźle musi się stresować - stwierdziła Lillian. Nagle drzwi się otwarły. Angela stała tam z fantazyjnie upiętymi włosami i wczepioną w nie białą różą. Jej suknia była ciemnoniebieska, z trenem i podpięciami. Była tak rozłożysta i piękna, że Rose i Lillian aż westchnęły z  zachwytu.
    -Wyglądasz....
    -Niesamowicie!
Dziewczyny chciały wstać i uściskać siostrę, ale spostrzegły, że ta jest bardzo blada.
    -Angela, nic ci nie jest? - zapytała z  przestrachem brunetka, podchodząc do niej powoli i kładąc rękę na jej czole.
    -Właściwie... czuję się... trochę słabo - mówiąc to, blondynka nagle osunęła się po framudze drzwi. Lillian natychmiast chwyciła ją za ramiona, Rose wydała zduszony krzyk i natychmiast podbiegła pomóc. Przerażone dziewczyny położyły nieruchome ciało Angeli na sofie, po czym blondynka pobiegła po pomoc. Po chwili do sali wbiegła Oriana wraz z młodszą od niej służącą o imieniu Victoria, przyprowadzone przez Rose. Dopadły do sofy z przerażeniem w oczach. Po chwili kolejne kobiety z  mokrym ręcznikiem wbiegły do sali i położyły go ostrożnie na czole księżniczki. Zimne krople z materiału spływały po porcelanowej skórze Angeli, wędrując na policzki, z  których kapały na poduszkę. Z twarzy pozostałych dwóch księżniczek również kapały krople, tym razem były to gorzkie łzy. Lillian powtarzała cały czas imię siostry, nie mogąc powstrzymać szlochu. W końcu jakaś służąca wyprowadziła je z sali. Zaprowadziła siostry do ich sypialni, tłumacząc, że Angeli nic nie będzie. Gdy wychodziła z pokoju, podbiegł do niej jakiś mężczyzna. Dziewczyny słyszały przytłumione słowa służącej
    -Nie jest dobrze. Wiadomo, jak na księżniczkę przystało jest bardzo delikatna...... Nie wiem co to może być, ale gdyby było to omdlenie, dawno by się obudziła.... słabo to wygląda... również jestem przerażona...
  Po chwili głos służącej uciekł a Rose i Lillian zostały w  pokoju z przerażającą świadomością, że ich siostra może już nigdy się nie obudzić...

  Dwie godziny później w  pokoju wypoczynkowym było zupełnie pusto. Angela leżała w sali szpitalnej, sama, okryta szczelnie kołdrą. Jej siostry spały przytulone do siebie w sypialni. Ich policzki były zaczerwienione i mokre od łez. Ojciec dziewczyn, zestresowany, słuchał wieści lekarzy i ich przypuszczeń w g hallu głównym, gdzie w  tym momencie było największe zbiegowisko. Wszyscy w  Trillingerze już wiedzieli. Życie księżniczki jest zagrożone.

   Nagle Angela jakby odzyskała świadomość. Chociaż nie mogła otworzyć oczu, wydawało jej się, że słyszy szloch mężczyzny i czuje, że ktoś trzyma jej dłoń. Spróbowała poruszyć swoją dłonią, ale nie mogła. Udało jej się jednak otworzyć lekko oczy. Widziała bardzo niewyraźnie, jednak dostrzegła, że rzeczywiście ktoś przy niej siedział. I wyglądał jak...
    -...Andre...? - zapytała słabo ze zdziwieniem. Postać poruszyła się niespokojnie, po czym uciekła. Angela nie mogła jednak zareagować. Poczuła, że wciąga ją wszechobecna ciemność.
 ______________________________________________________

Ach, ta niepewność! Czy Angela się obudzi? I czy to naprawdę Andre siedział przy jej łóżku?! Ten post jest chyba troszku dłuższy niż poprzedni... chyba ;D

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział I: "zatapiając się w przenikliwym spojrzeniu jego oczu..."

 Nastawał ranek. Nikłe promienie wschodzącego słońca budziły do życia cały Trillinger. Kraina ta, położona na terenie dzisiejszej Wielkiej Brytanii, była w tych czasach ogromnym królestwem; potęgą, której żadne inne mocarstwo nie dorównywało, zarówno wielkością jak i armią oraz bogactwem.
 Był rok 1521.
 Pośrodku królestwa znajdował się ogromny zamek. Na rozległym dziedzińcu powoli pojawiali się ludzie. Służba, odziana w proste stroje, uwijała się z  porannymi obowiązkami. I niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki, nagle zrobiło się tłoczno i głośno.
 Nastał nowy dzień.
W tym czasie na drugim piętrze zamku, w ogromnej sali z wysokim sufitem i dwoma kolumnami, na trzech łóżkach z baldachimami liliowego koloru, spały trzy dziewczęta. Niezrażone hałasami dnia codziennego, śniły o księciu z bajki. Wszystkie trzy były księżniczkami.
 Godzinę później do sali weszła dosyć młoda kobieta. Posprzątała z posadzki liście, przyniesione w nocy przez wiatr, po czym podeszła do pierwszego z łóżek. Dotknęła porcelanowej twarzy najmłodszej księżniczki. Dziewczyna otworzyła swoje piwne oczy.
   -Oriana...?
   -Wstawaj, panienko.
W tym czasie najstarsza z sióstr, Lillian, brunetka o zielonych oczach i śnieżnobiałej cerze, usiadła na łóżku, podpierając się rękami.
   -Coś się stało? - zapytała.
   -Dlaczego pytasz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie służąca.
   -Budzisz nas wcześniej niż zwykle.
   -Jak się tego domyśliłaś, panienko? Obudziłam was tylko godzinę wcześniej!
   -Nie czuć jeszcze zapachu chleba -odpowiedziała nieoczekiwanie blondynka o niebieskich oczach, podnosząc się. Była to druga córka króla, Angela. Służąca zaśmiała się lekko.
    -Rzeczywiście! -odparła - No dobrze, budzę was wcześniej bo przybędzie do was gość.
    -Do nas? -zapytała ze zdziwieniem najmłodsza z rodzeństwa, Rose. Jej piwne oczy otwarły się szeroko.
    -Andre Matthew Damon Leuens III szuka żony. -powiedziała Oriana niepewnie. Wyczekiwała na reakcję dziewcząt.
    -Czyli... ożeni się z jedną z nas? -zapytała powoli Angela. Służąca pokiwała głową.
    -Jedna z nas... będzie musiała odejść?! - zapytała z niedowierzaniem Lillian.
    -Przecież wiedziałyście, że to nastąpi prędzej czy później. Nawet się na to cieszyłyście.
    -Nie sądziłyśmy, że to się stanie tak szybko! - odparła Angela.
W tej samej chwili ktoś zapukał do wielkich drzwi i uchylił je nieznacznie. Wtem wyjrzała zza nich głowa starszego mężczyzny z wystraszonym wzrokiem i małą kupką siwych włosów na czubku.
    -Oriano, król mówi, że panienki mają być gotowe za pół godziny. -powiedział mężczyzna cienkim głosikiem i już po chwili jego głowa zniknęła z  powrotem za masywnymi drzwiami. Służąca westchnęła.
    -Pośpieszmy się, dobrze?
 ***
 Lillian, Angela i Rose, przebrane w drogie suknie i uczesane w grzeczny kok na głowie, siedziały z posępnymi minami przy stole w jadalni. Przed nimi stał półmisek z  owocami, pokrojony bochenek chleba, dzban mleka i trzy jajka na miękko w  porcelanowych podstawkach. Wszystko to stało nietknięte. Nikt się nie odzywał. Każdy był zbyt zajęty swoimi myślami. Nagle grobową ciszę przerwał stukot obcasów o posadzkę.
    -Panienki -powiedziała Oriana, a siostry podniosły natychmiast wzrok. - chodźcie już, Andre chce was poznać.
Dziewczyny wstały z  ociąganiem. Wtem do Oriany podbiegła inna służąca. Powiedziała coś do niej, żywo gestykulując, po czym obydwie ruszyły w  stronę pokoi dla służby. Oriana rzuciła tylko do dziewczyn krótkie
   -Idzcie!
I już jej nie było. Dziewczyny stały chwilę w  milczeniu, niepewne.
    -No dobra! -powiedziała Lillian z  determinacją. -robimy tak. Księżniczek jest jeszcze dużo, prawda? - zapytała, czekając na odpowiedź, którą otrzymała w  postaci niemrawego skinięcia głowami. -wcale nie musimy mu się spodobać, prawda?
    -Lillian, chyba nie chcesz.... -zaczęła Angela, przeczuwając plan siostry.
    -Postarajmy się nie zachowywać jak księżniczki -powiedziała brunetka, uśmiechając się.
    -To nie jest dobry pomysł, Lil. Tata nas zabije...-szepnęła Rose.
    -Z dwojga złego chyba tata już jest lepszy, prawda?
Rose i Angela nie odpowiedziały. Wiedziały, że Lillian ma rację.
    -No dobra, niech będzie. Potrafię zachowywać się NAPRAWDĘ okropnie, jeśli zechcę - powiedziała z chytrym uśmiechem Rose.
    -No to przedstawienie czas zacząć - powiedziała Angela, kierując się w  stronę komnaty głównej.
 ***
Słyszały już przytłumione głosy rozmowy, gdy zbliżały się do uchylonych wrót komnaty. Gdy były już przed drzwiami, zajrzały do środka przez szparę.
 Ich oczom ukazał się młody szatyn z lekko falowanymi włosami i mocno obrysowaną szczęką. Andre nie mógł mieć więcej niż 25 lat! I chociaż było go widać jedynie z profilu, nie ulegało wątpliwości, że jest bardzo przystojny.
 Rose nawet nie zauważyła, że Lillian i Angela nie patrzą na niego ze strachem i niechęcią, lecz......z zachwytem. I gdy tak stały, zahipnotyzowane, chłopak zauważył je i uśmiechnął się, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.
    -Wasza wysokość, chyba twoje córki już przybyły. - zwrócił się do króla, a ten podszedł do drzwi i otworzył je szeroko.
     -O, jesteście! A gdzie wasza służąca?
     -Musiała chyba załatwić coś bardzo ważnego - powiedziała Rose, która jako jedyna z sióstr nie zapomniała nagle, jak się mówi.
 W tym czasie Andre podszedł do dziewczyn, pokłonił się im i pocałował każdą z  nich w  rękę.
     -Piękne córki. -powiedział ni to do króla, ni do samych dziewczyn. - widać uroda jest u was dziedziczna. Wasza matka również była bardzo piękna.
     -Znałeś naszą mamę?! -zapytała Rose.
     -Oczywiście - odparł szatyn - znałem i Elisabeth i Eleonor.
     -Kogo? - zapytała ze zdziwieniem blondynka. - kim była Eleonor?
     -Nikim -włączyła się nagle do rozmowy Lillian - to zresztą stare dzieje -mówiła z widocznym zdenerwowaniem, więc Rose przestała dalej dociekać. Andre podszedł do Angeli.
     -Wiem, że poślubienie kogoś, kogo się nie zna, musi być straszne - powiedział do niej ciepło - co wy na to, że najpierw spotkam się z wami, z każdą osobno, byście mogły lepiej mnie poznać? Jeżeli nie spodobam się wam, nie będę nalegał na ślub.
     -Och, to nie będzie konieczne - odparł natychmiast król - na pewno spodobasz się dziewczynom od samego początku.
    -Mam taką nadzieję - uśmiechnął się szatyn i ponownie zwrócił się do Angeli - będę czekał w takim razie na Ciebie w wejściu do ogrodów pałacowych, jutro o 16, dobrze?
    -Wyśmienicie - odparła niebieskooka, zatapiając się w przenikliwym spojrzeniu jego złotobrązowych oczu...
_______________________________________________________________________

To na tyle, sorki, że taki krótki, ale tak jakoś nie mam weny ;0 Poprawię się, mam nadzieję. A jak na razie myślcie jak to będzie z  tym Andre, jak pójdzie jego randka z Angelą i DLACZEGO ROSE OPARŁA SIĘ JEGO UROKOWI?! ;D
ps. wszelkie komentarze mile widziane ^^

Początek

 Będzie to opowieść o czasach bardzo odległych.
O przyjaźni...
i miłości.
O problemach...
bólu...
smutku...
ale też szczęściu i spełnieniu.
Bo jaka bajka o księżniczce i księciu na białym koniu nie kończy się dobrze?



Ten blog dedykuję moim dwóm kuzynkom.
Bo to w końcu o nich piszę.
(i o sobie też ;D)