Nastawał ranek. Nikłe promienie wschodzącego słońca budziły do życia cały Trillinger. Kraina ta, położona na terenie dzisiejszej Wielkiej Brytanii, była w tych czasach ogromnym królestwem; potęgą, której żadne inne mocarstwo nie dorównywało, zarówno wielkością jak i armią oraz bogactwem.
Był rok 1521.
Pośrodku królestwa znajdował się ogromny zamek. Na rozległym dziedzińcu powoli pojawiali się ludzie. Służba, odziana w proste stroje, uwijała się z porannymi obowiązkami. I niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki, nagle zrobiło się tłoczno i głośno.
Nastał nowy dzień.
W tym czasie na drugim piętrze zamku, w ogromnej sali z wysokim sufitem i dwoma kolumnami, na trzech łóżkach z baldachimami liliowego koloru, spały trzy dziewczęta. Niezrażone hałasami dnia codziennego, śniły o księciu z bajki. Wszystkie trzy były księżniczkami.
Godzinę później do sali weszła dosyć młoda kobieta. Posprzątała z posadzki liście, przyniesione w nocy przez wiatr, po czym podeszła do pierwszego z łóżek. Dotknęła porcelanowej twarzy najmłodszej księżniczki. Dziewczyna otworzyła swoje piwne oczy.
-Oriana...?
-Wstawaj, panienko.
W tym czasie najstarsza z sióstr, Lillian, brunetka o zielonych oczach i śnieżnobiałej cerze, usiadła na łóżku, podpierając się rękami.
-Coś się stało? - zapytała.
-Dlaczego pytasz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie służąca.
-Budzisz nas wcześniej niż zwykle.
-Jak się tego domyśliłaś, panienko? Obudziłam was tylko godzinę wcześniej!
-Nie czuć jeszcze zapachu chleba -odpowiedziała nieoczekiwanie blondynka o niebieskich oczach, podnosząc się. Była to druga córka króla, Angela. Służąca zaśmiała się lekko.
-Rzeczywiście! -odparła - No dobrze, budzę was wcześniej bo przybędzie do was gość.
-Do nas? -zapytała ze zdziwieniem najmłodsza z rodzeństwa, Rose. Jej piwne oczy otwarły się szeroko.
-Andre Matthew Damon Leuens III szuka żony. -powiedziała Oriana niepewnie. Wyczekiwała na reakcję dziewcząt.
-Czyli... ożeni się z jedną z nas? -zapytała powoli Angela. Służąca pokiwała głową.
-Jedna z nas... będzie musiała odejść?! - zapytała z niedowierzaniem Lillian.
-Przecież wiedziałyście, że to nastąpi prędzej czy później. Nawet się na to cieszyłyście.
-Nie sądziłyśmy, że to się stanie tak szybko! - odparła Angela.
W tej samej chwili ktoś zapukał do wielkich drzwi i uchylił je nieznacznie. Wtem wyjrzała zza nich głowa starszego mężczyzny z wystraszonym wzrokiem i małą kupką siwych włosów na czubku.
-Oriano, król mówi, że panienki mają być gotowe za pół godziny. -powiedział mężczyzna cienkim głosikiem i już po chwili jego głowa zniknęła z powrotem za masywnymi drzwiami. Służąca westchnęła.
-Pośpieszmy się, dobrze?
***
Lillian, Angela i Rose, przebrane w drogie suknie i uczesane w grzeczny kok na głowie, siedziały z posępnymi minami przy stole w jadalni. Przed nimi stał półmisek z owocami, pokrojony bochenek chleba, dzban mleka i trzy jajka na miękko w porcelanowych podstawkach. Wszystko to stało nietknięte. Nikt się nie odzywał. Każdy był zbyt zajęty swoimi myślami. Nagle grobową ciszę przerwał stukot obcasów o posadzkę.
-Panienki -powiedziała Oriana, a siostry podniosły natychmiast wzrok. - chodźcie już, Andre chce was poznać.
Dziewczyny wstały z ociąganiem. Wtem do Oriany podbiegła inna służąca. Powiedziała coś do niej, żywo gestykulując, po czym obydwie ruszyły w stronę pokoi dla służby. Oriana rzuciła tylko do dziewczyn krótkie
-Idzcie!
I już jej nie było. Dziewczyny stały chwilę w milczeniu, niepewne.
-No dobra! -powiedziała Lillian z determinacją. -robimy tak. Księżniczek jest jeszcze dużo, prawda? - zapytała, czekając na odpowiedź, którą otrzymała w postaci niemrawego skinięcia głowami. -wcale nie musimy mu się spodobać, prawda?
-Lillian, chyba nie chcesz.... -zaczęła Angela, przeczuwając plan siostry.
-Postarajmy się nie zachowywać jak księżniczki -powiedziała brunetka, uśmiechając się.
-To nie jest dobry pomysł, Lil. Tata nas zabije...-szepnęła Rose.
-Z dwojga złego chyba tata już jest lepszy, prawda?
Rose i Angela nie odpowiedziały. Wiedziały, że Lillian ma rację.
-No dobra, niech będzie. Potrafię zachowywać się NAPRAWDĘ okropnie, jeśli zechcę - powiedziała z chytrym uśmiechem Rose.
-No to przedstawienie czas zacząć - powiedziała Angela, kierując się w stronę komnaty głównej.
***
Słyszały już przytłumione głosy rozmowy, gdy zbliżały się do uchylonych wrót komnaty. Gdy były już przed drzwiami, zajrzały do środka przez szparę.
Ich oczom ukazał się młody szatyn z lekko falowanymi włosami i mocno obrysowaną szczęką. Andre nie mógł mieć więcej niż 25 lat! I chociaż było go widać jedynie z profilu, nie ulegało wątpliwości, że jest bardzo przystojny.
Rose nawet nie zauważyła, że Lillian i Angela nie patrzą na niego ze strachem i niechęcią, lecz......z zachwytem. I gdy tak stały, zahipnotyzowane, chłopak zauważył je i uśmiechnął się, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.
-Wasza wysokość, chyba twoje córki już przybyły. - zwrócił się do króla, a ten podszedł do drzwi i otworzył je szeroko.
-O, jesteście! A gdzie wasza służąca?
-Musiała chyba załatwić coś bardzo ważnego - powiedziała Rose, która jako jedyna z sióstr nie zapomniała nagle, jak się mówi.
W tym czasie Andre podszedł do dziewczyn, pokłonił się im i pocałował każdą z nich w rękę.
-Piękne córki. -powiedział ni to do króla, ni do samych dziewczyn. - widać uroda jest u was dziedziczna. Wasza matka również była bardzo piękna.
-Znałeś naszą mamę?! -zapytała Rose.
-Oczywiście - odparł szatyn - znałem i Elisabeth i Eleonor.
-Kogo? - zapytała ze zdziwieniem blondynka. - kim była Eleonor?
-Nikim -włączyła się nagle do rozmowy Lillian - to zresztą stare dzieje -mówiła z widocznym zdenerwowaniem, więc Rose przestała dalej dociekać. Andre podszedł do Angeli.
-Wiem, że poślubienie kogoś, kogo się nie zna, musi być straszne - powiedział do niej ciepło - co wy na to, że najpierw spotkam się z wami, z każdą osobno, byście mogły lepiej mnie poznać? Jeżeli nie spodobam się wam, nie będę nalegał na ślub.
-Och, to nie będzie konieczne - odparł natychmiast król - na pewno spodobasz się dziewczynom od samego początku.
-Mam taką nadzieję - uśmiechnął się szatyn i ponownie zwrócił się do Angeli - będę czekał w takim razie na Ciebie w wejściu do ogrodów pałacowych, jutro o 16, dobrze?
-Wyśmienicie - odparła niebieskooka, zatapiając się w przenikliwym spojrzeniu jego złotobrązowych oczu...
_______________________________________________________________________
To na tyle, sorki, że taki krótki, ale tak jakoś nie mam weny ;0 Poprawię się, mam nadzieję. A jak na razie myślcie jak to będzie z tym Andre, jak pójdzie jego randka z Angelą i DLACZEGO ROSE OPARŁA SIĘ JEGO UROKOWI?! ;D
ps. wszelkie komentarze mile widziane ^^
"Chwycił jej gorącą twarz w obie dłonie, tak delikatnie, że Lillian ledwo to poczuła. Wtedy chłopak zbliżył twarz do jej twarzy i oparł swoje chłodne czoło o jej, a dziewczyna otwarła szeroko oczy. -Uwielbiam, jak tak się czerwienisz... - szepnął, po czym pocałował lekko jej nos i czoło. Jego usta były miękkie i przyjemnie chłodne, kontrastujące z jej rozpaloną rumieńcem skórą... "
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super!UUU sweat Angela pierwsza!;* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Pozdrawiam! THX!
OdpowiedzUsuń