piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział XI: "chyba się w tobie zakochałem..."

   -J..jak to? - zapytała niepewnie dziewczyna. Andre wstał, aby usiąść obok Lillian. Gdy to zrobił,  chwycił jej podbródek i złożył krótki pocałunek na jej policzku. Jego usta były chłodne i miękkie, jednak skóra Lillian i tak zrobiła się w tym miejscu gorąca, gdy na jej twarz wkradł się rumieniec.
   -Tak to. Lillian, jesteś moim marzeniem, odkąd tylko cię zobaczyłem.
Dziewczyna chciała jeszcze zapytać o tak wiele rzeczy, jednak Andre szepnął jej do ucha "Nie zadawaj, proszę, żadnych pytań". Wbrew jej woli po plecach przeszedł jej dreszcz. Spojrzała kątem oka na chłopaka, który zdążył odsunąć się od niej. Miał zaczerwienione policzki, jednak oprócz tego nic nie wskazywało na to, że przed chwilą wynikła między nimi taka sytuacja. Chłopak kciukiem pocierał o swe usta, wpatrując się w  drogę. Gdy spojrzał na dziewczynę, ta z  onieśmieleniem spuściła wzrok. Andre zaśmiał się słodko i ujął jej dłoń. W tym samym czasie karoca zwolniła, aż w  końcu zatrzymała się zupełnie.
   -Już jesteśmy na miejscu - powiedział do niej niskim  głosem. Z niezwykłą gracją wyszedł z pojazdu, a Lillian nie mogła powstrzymać się od spoglądania na jego piękne ciało aż do momentu, gdy zatrzasnął za sobą drzwi. Po chwili chłopak był już po drugiej stronie karocy i otworzył dziewczynie, po czym ująwszy jej dłoń, pomógł Lillian wstać. Stali tak chwilę, ona jeszcze w  karocy, on na ziemi, wpatrując się w  siebie, aż Andre pociągnął jej dłoń. Dziewczyna zachwiała się i jęknęła, wpadając w jego ramiona. Andre rzucił jej jeden ze swych szelmowskich uśmiechów i ujął ją jedną ręką pod kolanami. Trzymając ją tak, ruszył w  stronę zamku, który z  bliska robił jeszcze większe wrażenie. Ogromny, z  jasnego kamienia, porośnięty bluszczem. Był naprawdę piękny.
   -Jakbyś była panną młodą - rzucił Andre, przenosząc ją przez próg. Dziewczyna wbrew swojej woli zaśmiała się ze słów chłopaka, na co on zareagował prawdziwie uradowanym uśmiechem. W środku zamku było przyjemnie chłodno. Gdy Andre postawił w  końcu Lillian na bordowym dywanie, którym wyłożona była cała podłoga, brunetka mogła rozejrzeć się po wnętrzu. A tam zaskoczyły ją piękne, ogromne żyrandole, w  których światło ze świec odbijało się w kryształach. Były naprawdę ogromne i zapierające dech w  piersiach. Na ścianach wisiały za to czerwone gobeliny oraz obrazy. Brunetka stała tyłem do chłopaka, podziwiając korytarz. 
   -Podoba Ci się tu, księżniczko? -szepnął Andre do ucha Lillian, a  ta aż podskoczyła z  zaskoczenia - niedługo to wszystko będzie tylko twoje...
Dziewczyna odwróciła się do szatyna na te słowa.
   -Właśnie, Andre, musisz mi to wszystko wytłu...
Nie dokończyła, gdyż chłopak złączył ich usta w  gorącym pocałunku.
Andre przyparł ją do ściany. Czuła jego zapach, przeszywający jej nozdrza. Jej serce biło jak szalone. Twarz Andre była tak blisko jej, że ich oddechy mieszały się ze sobą. Wpatrywał się w nią pożądliwym wzrokiem, a jego niebieskie oczy pociemniały. Chłopak przyciskał ją do chłodnej ściany całym swym ciałem. Czuła, jak jego biodra niebezpiecznie ocierały się o jej podbrzusze. Jej obie ręce przyparł do zimnej powierzchni nad ich głowami.
   -Nie... proszę - zdołała ledwo wydusić z  siebie Lillian
    -Niedługo będziesz tylko moja - wyszeptał jej do ucha chrapliwym głosem, przez co ciało Lillian przeszedł niemiły dreszcz, po czym niespodziewanie złączył ich usta. Dziewczyna jęknęła z zaskoczenia, a Andre skorzystał z  okazji i wślizgnął swój język do jej ust, przejeżdżając nim po języku Lillian. Ta, zszokowana, na początku nie opierała się, jednak potem zaczęła ruszać głową, by uwolnić swe usta od jego ust, gdy nie mogła złapać tchu. Chłopak chwycił ją wtedy prawą ręką za podbródek, nie przerywając pocałunku. Po chwili oderwał się od niej i przestudiował ją całą wzrokiem, od góry do dołu i z powrotem. Obydwoje dyszeli ciężko. Przymrużył oczy i przyparł swój policzek do jej policzka, szepcąc:
   -Lillian... tak słodko smakujesz... Jesteś wspaniała i już niedługo tylko moja - zaczął bawić się kosmykami jej brązowych włosów, nawijając je na palec wskazujący prawej ręki - uwielbiam twoje włosy. Są takie długie, piękne i tak pięknie pachną...- oderwał swoją twarz od jej policzka i zaczął całować dziewczynę po szyi. "Cholera... dlaczego mi się to podoba?! " zapytała siebie samą Lillian, gdy z  jej ust wydobył się cichy jęk. Andre tymczasem nie szczędził czasu, prawą ręką sięgając w dół. Chwycił materiał jej sukni na linii jej bioder i zaczął podwijać go w górę, nie przerywając pocałunków na szyi dziewczyny. Gdy podwinął go do końca, ręką musnął jej biodro, kierując ją na plecy dziewczyny, i wywołując tym dziwny prąd, który przeszedł przez ciało dziewczyny.
     -Lillian... od początku mi się tak bardzo podobałaś... I wiesz co? Chyba się w  tobie zakochałem... - szepnął Andre zmysłowo, upajając się zapachem dziewczyny. "Nie, nie!" oprzytomniała nagle Lillian, gdy Andre dosięgnął jej zapięcia od stanika "Nie możemy... muszę coś zrobić!". Spróbowała gwałtownie się wyrwać, jednak to spowodowało tylko, że Andre jeszcze mocniej przycisnął ją do ściany. Dziewczyna jęknęła. Nie mogła już znieść bliskości jego ciała. Chłopak odpiął wreszcie zapięcie, po czym skierował rękę na jej klatkę piersiową. Lillian poczuła, jak próbuje zsunąć jej stanik. Zaczęła gorączkowo szukać drogi ratunku, gdy nagle poczuła jego dłoń na swojej piersi.
   -Nie!!! - wrzasnęła, i w nagłym przypływie siły odepchnęła chłopaka, wymykając się z jego objęć. Z jej policzków leciały łzy, jednak ta zdawała się tego nie dostrzegać, biegnąc korytarzem i obmyślając drogę ucieczki. W końcu wpadła do pomieszczenia, które okazało się łazienką z  zamkiem. Zatrzasnęła za sobą drzwi, zasuwając zamek i oparła się o ścianę. Rozpłakała się na dobre i zsunęła po ścianie. Czuła się taka brudna... zdradzona. Myśl, że on dotknął jej tam, była nie do zniesienia. Lillian usłyszała, jak ktoś wali w  drzwi. Wstała z  przestrachem. Podeszła do lustra wiszącego naprzeciwko trzęsącym się krokiem. "Myśl, Lillian, co robić?" Zaczęła otwierać wszystkie szuflady pod lustrem, aż znalazła małe nożyczki do paznokci. Chwyciła je w rozdygotane dłonie i, płacząc, zaczęła obcinać swoje włosy, jeden pukiel po drugim. "Tak uwielbiasz długie włosy? Nie dam ci ich. Nie dam ci siebie! Nigdy nie będę twoja!" Ręce jej się trzęsły, walenie w  drzwi nasilało się, słyszała krzyki, poza tym była spanikowana, przerażona i zrozpaczona. I sama. Kosmyki jej włosów spadały do umywalki,  a  wraz z nimi łzy dziewczyny. Gdy skończyła, rzuciła nożyczki na posadzkę i odsunęła się gwałtownie od umywalek. I wtedy poczuła, że traci równowagę, chwyciła się jednej z szuflad, co jednak nic nie dało i w  jednej krótkiej chwili uderzyła głową o posadzkę. Gwiazdki zamigotały jej przed oczami i poczuła przeszywający ból, aby w następnej chwili stracić przytomność i nie czuć już nic. Odgłosy z  korytarza przestały docierać już do jej umysłu.
 ***
Pierwszym odgłosem, który usłyszała, był rytmiczny dźwięk, coś jak... odgłos końskich kopyt uderzających o twardą powierzchnię. Lillian otworzyła oczy. Nad nią był dach karocy. "Och, wracam już do domu?" zapytała sama siebie w   myślach i spróbowała się podnieść, jednak poczuła duży ból z  tyłu głowy. Ten ból przypomniał jej ostatnie wydarzenia. Z przerażeniem chwyciła za swoje włosy. Były takie krótkie... Dziewczyna z trudem powstrzymała łzy. W końcu z  niemałym trudem podniosła się. Zdziwiła ją obecność Andre, a  raczej przeraziła, gdy tylko przypomniała sobie, co chłopak usiłował wczoraj jej zrobić. Ten jednak siedział cicho, wyprostowany i wpatrywał się w widoki za oknem. Zdawał się wcale nie dostrzegać tego, że Lillian się obudziła. Dziewczyna miała ogromną chęć zapytać go, gdzie ją zabiera. Nie mogła znieść myśli, że może jadą... wziąć ślub. Wtedy on przejąłby królestwo i... ją. Lillian wzdrygnęła się na myśl, co mógłby jej zrobić ten brutal. W końcu przemogła się.
   -Emmm... - chłopak nawet na nią nie spojrzał - gdzie jedziemy?
   -Odwożę cię do twojego ojca - odpowiedział, nawet na nią nie spoglądając, a jego głos był cholernie oficjalny, pozbawiony jakichkolwiek emocji. Lillian odetchnęła z  ulgą, słysząc jego słowa. "Czyli ślubu nie będzie. Gdy tylko dojadę do Trillingeru, zakończy się ten koszmar". Zaraz jednak dopadło ją zwątpienie. "Ale jeżeli nie ja... czy Angela będzie musiała to przeżywać? Wybrał ją?!"
   -Nie poślubię żadnej z was - powiedział ni stąd ni zowąd, jakby czytał w  jej myślach.
_____________________________________________________________________________
Nareszcie, po tak długiej przerwie, jestem znowu XD Sorki że tyle czekaliście, ale napisałam wcześniej ostatnią część tego posta i potem za chiny nie umiałam połączyć tego wszystkiego w  całość... ;D W każdym razie ten rozdział jest już za mną, więc tworzenie historii o trzech księżniczkach znowu rusza! ^^

1 komentarz:

  1. Yaay ♥️ W końcu!!! Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów ♥️ świetnie piszesz, rozdział genialny ♥️ ~Alison

    OdpowiedzUsuń

Co sądzicie? Dzielcie się wrażeniami w komentarzach ;)